Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/791

Ta strona została przepisana.

czegóż brat jej tak dobrze mnie pojmuje?... „Kto wie, może z czasem staniesz tak wysoko, jak Colbert lub Vauban?“ — powiedział mi przed chwilą. I gdybym sobie zdobył stanowisko równe jednemu lub drugiemu, pan Filip de Taverney nie zawahałby się powierzyć mi losu swej siostry, oddałby mi ją za żonę równie chętnie, jakgdybym z wysokiego pochodził rodu. A zna wszakże niskie pochodzenie moje! Ale dla niej... o dla niej... czuję to teraz zanadto dobrze... dla niej Colbert, czy Vauban nie przestałby być Gilbertem; nie przestałaby mną pogardzać, za tę plamę, której zetrzeć nic nie jest w stanie, za to żem się pod ubogim dachem urodził.
Przeleżał tak pogrążony w myślach, godzinę całą, poczem powstał zimny i stanowczy; zeszedł na brzeg rzeki, napił się wody, obejrzał wokoło i dostrzegł tłumy na drodze prowadzącej z Saint-Denis.
Z pośród tych tłumów wynurzały się karety, posuwające się zwolna wśród licznych zastępów ludu, zgromadzonych wzdłuż drogi do Saint-Quen.
Ponieważ następczyni tronu chciała, aby uroczystość miała pozór całkiem familijny, gawiedź korzystała z tego na swój sposób. Czepiała się pojazdów dworskich, nieraz aż na kozły się wdrapywała, a służba dworska, w myśl otrzymanych rozkazów, nikomu żadnych w tem przeszkód nie czyniła.
Gilbert poznał natychmiast karetę Andrei, Filip towarzyszył jej konno.