Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/824

Ta strona została przepisana.

— Śpię snem magnetycznym — odpowiedziała Lorenza.
— Czy będziesz odpowiadać na moje pytania, Lorenzo?
— Zdaje mi się że będę.
— No to dobrze.
Nastąpiła chwila milczenia; poczem hrabia Fenix zaczął znowu:
— Zajrzyj do pokoju księżnej Ludwiki, którą widzieliśmy przed trzema kwadransami.
— Patrzę — odrzekła Lorenza.
— Czy widzisz?
— Widzę.
— Czy jest tam kardynał de Rohan?
— Nie dostrzegam go wcale.
— Co robi księżna?
— Odmawia modlitwy wieczorne.
— Zajrzyj na korytarze i w dziedziniec klasztorny, czy nie widzisz gdzie kardynała?
— Nie widzę go nigdzie.
— Zobacz czy powóz jego stoi jeszcze przed bramą.
— Nie stoi.
— Zobacz co się dzieje na drodze, którą jechaliśmy?
— Patrzę.
— Nie widzisz jakiej karety?
— Widzę kilka.
— A czy niema w której z nich kardynała?