Balsamo usunął się na bok, a ręce Lorenzy opadły bezwładnie i skrzyżowały się na piersiach.
— Czy chcesz porozmawiać z przyjacielem swoim Lorenzo?
— O tak najdroższy; mów, mów do mnie jak najwięcej, gdy słucham głosu twojego, to rozkosz dla mnie nadziemska!
— Mówiłaś mi nieraz, że chciałabyś żyć ze mną, sama zdaleka od świata i ludzi.
— Coby to było za szczęście!
— Spełniłem twoje żądanie, Lorenzo. Pokój w którym się znajdujesz, jest zupełnie oddzielony od świata — najlżejszy szmer życia zewnętrznego dojść nas tu nie może; jesteśmy sami, zupełnie sami.
— A! jak to dobrze.
— Powiedz mi Lorenzo, czy podoba ci się ten pokój?
— Rozkaż mi abym go zobaczyła.
— Patrz!
— Prześliczne mieszkanie!
— Więc ci się podoba? — zapytał łagodnie.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/827
Ta strona została przepisana.
LIV
ŻYCIE PODWÓJNE