dodał — abym się miał lękać, że stanie się zbyt zalotną, przeciwnie, drogie dziecię zamało posiada kokieterji, a jako dobry ojciec, rozwijam w niej tę zaletę, dającą siłę kobiecie.
Andrea zarumieniła się i spuściła oczy. Pomimo najlepszych chęci, uniknąć nie mogła wysłuchania tej szczególniejszej teorji, wygłoszonej przez ojca.
— Czyż mówiono o tem pani, gdy była w klasztorze? — śmiejąc się, zapytał Balsamo barona.
— Mam ja o tem własne pojęcie — odpowiedział baron — mógł to pan już zauważyć.
Balsamo skłonił się na znak, iż w zupełności podziela przekonanie barona.
— Nie — ciągnął dalej ten ostatni — nie chcę wcale wstępować w ślady tych ojców, którzy prawią swej córce: bądź skromnisią nieugiętą i ślepą, żyj tylko honorem, delikatnością, bezinteresownością. Niedołęgi!... Skoro słyszę pedagogów podobnych, wyobrażam sobie sekundantów, prowadzących na plac bezbronnego zapaśnika i nakazujących mu potykać się zwycięsko z przeciwnikiem od stóp do głowy uzbrojonym. Nie, nigdy a nigdy!... Moja córka, moja Andrea, gąską podobną nie będzie, pomimo, że wychowała się w tym zapadłym kącie, w tej obrzydłej dziurze, Taverney.
Naturalnie, że Balsamo uznał za obowiązek grzeczności zaprotestować przeciw takiemu poniżeniu przez barona jego posiadłości.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/83
Ta strona została przepisana.