Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/832

Ta strona została przepisana.

Nie, Józefie, ja czuję to dobrze, że ty wcale mnie nie kochasz!
— Czyż nie wystarcza ci, droga Lorenzo, że stanowisz całą siłę i szczęście moje. Ty jesteś potęgą moją, genjuszem moim, bez ciebie nicbym zdziałać nie potrafił. Kochaj mnie Lorenzo, tak, jak ja kocham ciebie!
— Uczucie twoje wcale miłością nazwać się nie może.
— Jest to jednak wszystko, co dać ci mogę; wystarcza mi do szczęścia być panem i władcą twojej duszy.
— Szczęśliwym? ty czujesz się szczęśliwym?... powiedziała pogardliwie Lorenza.
— Tak jest — odpowiedział Balsamo — bo szczęście dla mnie — to wielkości O, gdybyś ty pojąć mogła, droga Lorenzo, jakiej rozkoszy doznaję, gdy jak w otwartej księdze czytam w tajnikach serca ludzkiego, gdy poznawszy słabości i namiętności wielkich tej ziemi, zdobywam nad nimi niezaprzeczoną władzę!
— Rozumiem. Do tego ci potrzebna pomoc moja.
— Oczy twoje czytają przyszłość i to, czego dojść nie mogłem w ciągu dwudziestoletnich dociekań naukowych, ty, luba gołąbko moja, zgadujesz odrazu. Życiu mojemu grożą tysiączne zasadzki, ale ty mi je odkrywasz wszystkie; tobie zawdzięczam zdrowie i życie, potęgę i sławę; bez ciebie jam niczem — przez ciebie cudów dokonywam.