Nie pomyliła się Lorenza, mówiąc, że kareta, przejechawszy rogatkę, zwróciła się na bulwar, wiodący na ulicę św. Klaudjusza.
W powozie tym tak, jak mówiła jasnowidząca, siedział książę Ludwik de Rohan, biskup strassburski, przybywający, jeszcze przed oznaczoną godziną, dla odwiedzenia czarownika w jego kryjówce.
Stangret, przyzwyczajony do nocnej jazdy po różnych dzielnicach wielkiego miasta, skręcił obojętnie w odludny bulwar i wkrótce zatrzymał się przed domem narożnym.
Książę wysiadł, kazał ludziom swoim odjechać i czekać w cieniu drzew klasztornego ogrodu; sam zaś, postąpiwszy kilka kroków dalej, z łatwością rozpoznał bramę, a chwyciwszy za młotek, uderzył nim trzy razy.
Na odgłos ten otwarły się drzwi.
— Czy tu mieszka hrabia Fenix? — zapytał.
— Tak jest, Eminencjo — odpowiedział Fryc.
— Czy jest w domu?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/846
Ta strona została przepisana.
LVI
ODWIEDZINY