się robotą; jedna chwila zwłoki mogła zniszczyć wszystko.
— Będziemy mieli trochę szkody — rzekł do kardynała — setną część minuty tygiel zadługo był na ogniu.
— Setną część minuty? — powtórzył kardynał w osłupieniu.
— To rzecz ogromnej wagi — spokojnie odrzekł Balsamo. — W każdym razie mamy już dwa tygle puste i dwie formy napełnione, jest więc sto funtów gotowego złota.
Chwycił obcęgami próżny tygiel i rzucił go do wody, która zagotowała się w tejże chwili, schylił się, wyjął z niej kawałeczek złota i podał go kardynałowi.
— Blisko godzinę czekać będziemy na te drugie dwa tygle Eminencjo — może tymczasem Wasza Książęca Mość życzy sobie odetchnąć świeżem powietrzem?
— I to jest złoto? — zapytał kardynał zdumiony.
Balsamo uśmiechnął się. Kardynał był już w jego ręku.
— Czy Wasza Eminencja może jeszcze o tem wątpić?
— Nauka tak często zawodzi.
— Nie to pomyślałeś w tej chwili, Mości Książę. W przekonaniu Waszej Eminencji jestem prostym oszustem, starającym się nadużyć zaufania; tak jednak nie jest i proszę mi wierzyć, że gdybym nawet miał
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/857
Ta strona została przepisana.