— A ten łotr wie o tem! wie, i tak smacznie zajada! — zawołała hrabina, opierając się o poręcz fotelu.
— Nie wiem doprawdy, dlaczego dotąd nie wydrapałam mu tych szkaradnych, zaspanych oczu, ręczę ci, Chon, że wstał zaledwie.
— Mylisz się, Joanno, nie kładłem się wcale.
— Więc cóż robiłeś, łajdaku.
— Biegałem całą noc i cały ranek.
— Wiedziałam o tem... I ja mam być obsłużoną? Któż mi teraz powie, gdzie się znajduje ta dziewczyna?
— Gdzie jest? — spytał Jan.
— Tak.
— W Paryżu; gdzieżby miała być?
— W Paryżu, ale gdzie?
— Ulica Coq-Héron.
— Kto ci to powiedział?
— Stangret, który odwoził ją do domu. Czekałem na niego w stajni, i spytałem go, gdy wrócił.
— I powiedział ci?
— Że odwiózł państwa de Taveiney na ulicę Coq-Héron, do niewielkiego domku, dotykającego pałacu d’Armenonville.
— Już nie gniewam się teraz na ciebie, Janie; zupełnie przebłagałeś mnie temi wiadomościami, ale to dla mnie mało, ja o tej kobiecie wszystko wiedzieć muszę. Gdzie bywa, kogo widuje, czy odbiera od kogo listy?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/895
Ta strona została przepisana.