dzę, że byłoby lepiej, gdyby mogła mieć kochanka, to wpłynęłoby daleko silniej!..
— Już zaszły konie! — rzekł, patrząc w okno, Jan.
Chon ucałowała siostrę, uścisnęła rękę brata i pośpieszyła do powozu.
— Może weźmiesz z sobą Jana?
— Nie, ja sobie pójdę swoją drogą. Czekaj na mnie, będę pierwszym, który ci złoży wizytę na nowem mieszkaniu.
Chon pojechała, Jan zaś siadł przy stoliku i wypił trzecią filiżankę czekolady.
Chon, przedewszystkiem wstąpiła do siebie, zmieniła ubranie, starając się przybrać pozór uczciwej mieszczanki. Okryła się skromnym jedwabnym płaszczykiem, posłała po lektykę i w pół godziny później szła w towarzystwie panny Sylwji na czwarte piętro, po ciemnych i brudnych schodach, do mieszkania, najętego dla niej przez wice-hrabiego.
Tymczasem stara właścicielka domu, mieszkakająca na pierwszem piętrze, zobaczywszy dwie młode kobiety, wchodzące na drugie piętro, zawołała:
— Czego tu panie szukają?... z pewnością się pomyliły, proszę zejść zaraz.
Chon, przybrawszy o ile mogła najsmutniejszą minę, odpowiedziała:
— Brat mój wynajął tu dla mnie mieszkanie na czwartem piętrze. Miałażbym się pomylić?
— A to pani! przepraszam... taka młoda i już
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/898
Ta strona została przepisana.