wdowa... biedaczka!... Ale tu pani będzie bardzo dobrze i wygodnie, cicho, nikt nie chodzi, nie jeździ, żadnego hałasu. A okna mieszkania pani wychodzą na śliczne ogrody.
— Tego właśnie serdecznie życzyłam sobie.
— Jednak przez okno w korytarzu, można widzieć przechodzące procesje, a czasem nawet ludzi, co pokazują sztuki z uczonemi psami.
— Nie wątpię, że to stanowić będzie dla mnie bardzo miłą rozrywkę.
I poszły dalej po schodach.
Staruszka popatrzyła za niemi jeszcze chwilę, a wracając, rzekła do siebie:
— Ta kobiecina wygląda bardzo uczciwie. Zamknąwszy drzwi za sobą, Chon pobiegła zaraz do okien wychodzących na ogród.
Jan nie pomylił się wcale. Pawilon, zamieszkiwany przez rodzinę Teverney, znajdował się prawie pod oknami najętego mieszkania.
Nie pozostawało już żadnej wątpliwości, gdy w chwilę potem Chon zobaczyła piękną młodą dziewczynę, siedzącą z robotą przy otwarłem oknie.
Była nią Andrea.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/899
Ta strona została przepisana.