Pan de Sartines powrócił do domu o godzinie trzeciej rano; znużony był bardzo, ale też i zadowolony zarazem, że mu się tak doskonale udało urządzić wieczorek dla króla i pani Dubarry.
Lud rozentuzjazmowany widokiem następczyni tronu, powitał jadącego Ludwika okrzykami: „Niech żyje król!“ których skąpiono mu już od dawnego czasu. Nawet pani Dubarry, której nie udawało się prawie nigdy ukazać publicznie, ażeby nie być obrzuconą obelgami tłumu, tym razem przejechać mogła spokojnie swoją karetą, a nawet szereg widzów, wysunięty naprzód, mile ją powitał. Król uśmiechnął się też do pana de Sartines, a ten pewien był podziękowania przy pierwszej sposobności.
Pozwolił więc sobie dnia tego spać do południa, a wstawszy, przymierzał dwa tuziny peruk, czekających jego wyboru. Przymierzając, słuchał raportów, jakie składali mu różni agenci, gdy oświadczono mu wizytę wicehrabiego Jana Dubarry.
— Dobrze!... pomyślał de Sartines — zapewne król przysyła mi podziękowanie.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/906
Ta strona została przepisana.
LXI
PLAN WYPRAWY