Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/909

Ta strona została przepisana.

tam po niego i natychmiast go panu sprowadzić. — Co pan z nim sobie życzy dalej robić? Czy go pan chce zamknąć w Bicetre czy w Charenton, proszę mówić szczerze, najchętniej spełnię pańską wolę.
— Właściwie tego sobie nie życzę. Oto poprostu, chłopiec ten podobał się mojej siostrze, chciała zatrzymać go w swojej służbie, bo jest inteligentny; gdyby zatem łagodnie sprowadzić go jej można, byłoby mi to bardzo przyjemnie.
— Spróbujemy. Czy pan nie pytał o tego chłopca nikogo na ulicy La Plâtrière?
— Gdy mnie zobaczył, uciekł przede mną, nie chciałem zatem pytać o niego w domu, gdzie zamieszkuje; mógłby się dowiedzieć i wynieść się stamtąd.
— Słusznie. Ale gdzież znajduje się ten dom na końcu, na początku, czy w środku ulicy La Plâtrière?
— Zdaje się, że w środku.
— Poślę tam zaraz zręcznego człowieka.
— Ach! panie! Ten człowiek, choćby był najzręczniejszy, będzie musiał rozmawiać.
— U nas niema tego zwyczaju.
— Chłopiec jest niesłychanie sprytny.
— A, przepraszam, nie zrozumiałem pana odrazu, pan sobie życzy, żebym sam się zajął tą sprawą. Dobrze... bo nawet przeczuwam, że można napotkać na pewne trudności.
Jakkolwiek Jan był przekonany, że owe tru-