— Potem pan de la Vauguyon oddał delfinowi świecę, którą trzymał w ręku, i mówił do niego pocichu; nie dość cicho jednak, abym niedosłyszał:
— Sypialnia królewska znajduje się w końcu tej galerji, król życzy sobie, aby książę szedł przez nią dwadzieścia minut.
— Jakto? — rzekł delfin — na to, aby przejść tę galerję, wystarczy dwadzieścia sekund.
— Tu kończy się już moja władza, Mości książę, jedyna rada jaką ci dać mogę na pożegnanie, jest, abyś uważnie się przyjrzał obrazom, zdobiącym ściany tej galerji, a dwadzieścia minut nie wyda ci się czasem za długim.
— Nieźle się znalazł.
— Wtedy, Najjaśniejszy Panie, pan de la Vauguyon skłonił się nisko, zwrócił raz jeszcze błyszczące oczy na drzwi, jakby je chciał przebić wzrokiem i wrócił korytarzem.
— Myślę, że delfin wszedł do galerji.
— Najjaśniejszy Pan może widzieć stąd światło, przesuwające się w galerji już od kwadransa.
Król uważnie popatrzył w okno.
— Światło znikło w tej chwili. I mnie też dano dwadzieścia minut dla obejrzenia tych obrazów, ale pięć nie minęło, gdy znalazłem się już obok mojej żony. Niestety! Wątpię, aby kiedykolwiek zastosowano do delfina te słowa, jakie wyrzeczono o Racinie: „Jest on wnukiem swojego dziadka“!
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/928
Ta strona została przepisana.