galerję, oczekiwały na niego w przedpokoju z przeciwnej strony sypialni.
Przedpokój, przez który wszedł delfin, był zatem zupełnie pusty, a drzwi od niego były tylko przymknięte; stanął przy nieb, patrząc i przysłuchując się.
Arcyksiężniczka zapytała drżącym głosem:
— Którędy wejdzie delfin?
— Temi drzwiami — odpowiedziała pani de Noaille, wskazując drzwi po przeciwnej stronie.
— Co to za głosy dochodzą mnie od okna?
— To tłum zebrany oczekuje na fajerwerk, a tymczasem przygląda się iluminacji.
— Bardzo się przydała iluminacja dzisiejsza, niebo tak było pochmurne... — smutnym głosem mówiła arcyksiężniczka.
W tej chwili delfin, uchyliwszy drzwi, wsunął głowę i zapytał, czy może wejść.
Pani de Noaille, nie poznawszy głosu księcia, krzyknęła przeraźliwie.
Marja-Antonina, w stanie rozdrażnienia, w jakim pozostawała przez dzień cały, chwyciła za rękę panią de Noaille.
— To ja pani — rzekł delfin — proszę się nie trwożyć.
— I dlaczegóż to temi drzwiami? — zapytała pani de Noaille.
Wtem w drzwiach przeciwległych ukazała się głowa starego króla, z cynicznym na ustach uśmiechem.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/930
Ta strona została przepisana.