Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/935

Ta strona została przepisana.

— Przeciwnie, lubiłabym bardzo tę rezydencję, ale taką, jaką zostawił ją Ludwik XIV, lecz w jakimże stanie znajduje się ona obecnie?
Wszędzie gruzy, zwaliska... Burza w porę przychodzi! Nie widać będzie przynajmniej tych alej, zarośniętych trawą, wodotrysków, napełnionych błotem, posągów potłuczonych i dziko zarastających trawników. O tak, dmijcie wichry! szalej burzo! zbierajcie się ciemne chmury! Zakryjcie przed okiem świata przyjęcie, jakiego doznaje córa Cezarów we Francji, w dniu, gdy zaślubiła jej przyszłego władcę!
Delfin, smutny i zakłopotany temi wymówkami i tą egzaltacją posępną, nie wiedział, co na nie odpowiedzieć i tylko westchnął głęboko.
— Sprawiłam ci przykrość, daruj mi, książę, ale jam młoda, przerażają mnie zwaliska i gdyby mi przeznaczono na rezydencję wesoły pałacyk w Trianon, byłabym z niego bardzo zadowolona — ale te zwaliska!... a jak to jeszcze będzie wyglądać jutro po burzy! Strach mię bierze na samą myśl.
Okropny huk wstrząsnął całym pałacem. Księżna zerwała się przerażona.
— O mój Boże! mój Boże! Powiedz mi, książę, czy tu piorun nie uderzy? Ja się boję piorunów.
— Nie lękaj się pani, to niebezpieczeństwo grozić nam nie może, pałac zbudowany jest płasko, gdyby piorun miał uderzyć, trafiłby chyba w dach kapliczki, bo jest on szpiczasty; wszak musisz, pani, wiedzieć, że tylko ciała stożkowate przyciągają elektryczność, płaskie zaś...