Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/938

Ta strona została przepisana.

mieszkujemy w sferach wyższych, ponad chmurami, pioruny w nas godzić nie mogą, nam dana jest władza nad niemi.
— Nie to jednak przepowiedziano mi, niestety!
— Cóż pani przepowiedziano?
— Coś strasznego — bardzo strasznego!
— Powiedz mi, co to było.
— Właściwie nie przepowiedziano mi, ale pokazano.
— Jakto pokazano?
— Tak, tak, widziałam na własne oczy, a ten obraz pozostał mi tak żywo w pamięci, że dniem i nocą widzę go przed sobą.
— Czy pani nie możesz mi tego powtórzyć; czy żądano od pani milczenia?
— Nie, niczego nie żądano ode mnie.
— A więc powiedz mi, pani...
— Słuchaj więc: Widziałam dziwną jakąś machinę, stojącą na wzniesieniu, niby na rusztowaniu; pomiędzy dwoma deskami migał nóż stalowy, lśniący, ostry; nagle ujrzałam własną moją głowę, oddzieloną przez ten nóż od ciała i spadającą na ziemię. Oto, co mi pokazano, co najwyraźniej widziałam.
— To prosta halucynacja, księżno, znam wszystkie narzędzia śmierci i mogę ci ręczyć, że podobne nie istnieje wcale, możesz przeto być spokojną.
— Dałabym za to wiele, gdybym to straszne widmo odegnać mogła od siebie. Ale, niestety, pomimo wszelkich usiłowań, mam go ciągle przed oczyma.