Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/942

Ta strona została przepisana.

dał się z wyborowych żołnierzy, nadzwyczaj karnych i szalonej odwagi na polu bitwy, ale w mieście nie przebierał w sposobach, używając aż nadto często kolb fuzyj, nóg i rąk do poskromienia tłoczącego się pospólstwa; mieszczanie bali się ich jak ognia.
Tego dnia gwardziści swobodnie mieszali się z tłumem widzów i chętnie podniecali do wszelkiego rodzaju wybryków, których sami nie omieszkaliby karać, gdyby byli na służbie. Około godziny ósmej na placu wszczęły się już kłótnie i krzyki, choć widzów było jeszcze niewielu.
Niezadługo ukazały się powozy, wiozące osoby z arystokracji i finansjery. Wjechały odrazu ze wszystkich stron, zapomniano bowiem ustanowić porządku dla jazdy. Wiele osób otrzymało zaproszenia do okien i na balkony nowych budynków i powozy ich zdążały w tę stronę. Inni, nie otrzymawszy zaproszenia, wysiadali z pojazdów i mieszali się z pospólstwem, poprzedzani i chronieni przez lokajów. Wielkiem było jeszcze wtedy poszanowanie pańskiej liberji — i tłum ściskał się między sobą, gdy wygalonowany lokaj torował drogę państwu.
Dziś tak świetna i piękna ulica Royale, wtedy zaledwie przeprowadzona i niezabudowana, pełna była rowów i kupek śmieci, gliny i rumowiska, stanowiących wzgórki, które, zdobywane prawie szturmem, przyjmowały dostojnych widzów.
Od czasu do czasu kupka taka obsuwała się