— Gdy wyniosłem z tłumu nieprzytomną panną de Taverney, udałem się do mieszkania margrabiny de Savigny, tuż obok stajni królewskich. Wtedy ten zacny człowiek, który pomagał mi przenieść panienkę... Proszę cię, przyjdź tu, Comtois...
Z dorożki wysiadł i zbliżył się człowiek w dworskiej liberji.
— Wtedy ten zacny człowiek, należący do służby stajennej królewskiej, poznał panienkę, gdyż odwoził ją kiedyś do domu z dworskiej uroczystości. Posłałem po dorożkę i zabrawszy go z sobą dla wskazania mi drogi, odwożę państwu pannę de Taverney, może mniej cierpiącą niż państwo sądzicie.
To mówiąc, ostrożnie składał w ręce ojca i Nicoliny bezwładne ciało Andrei.
Baron pierwszy raz w życiu poczuł łzę rozczulenia pod powieką, nie otarł jej i stoczyła się zwolna po zmarszczkach twarzy.
Filip podał zdrową rękę hrabiemu, mówiąc:
— Panie hrabio, wiesz, gdzie mieszkam i jak się nazywam, uważać będę za największe szczęście, jeśli kiedykolwiek pozwolisz mi uiścić się choć w części z zaciągniętego dziś długu wdzięczności.
— Spełniłem tylko obowiązek — skromnie odrzekł Balsamo.
I, skłoniwszy się, chciał już odejść, nie zwracając uwagi na barona, który zapraszał go, aby zechciał wejść do domu. Wtem zwrócił się jeszcze do Filipa i rzekł:
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/976
Ta strona została przepisana.