Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/977

Ta strona została przepisana.

— Zapomniałem zostawić panom adresu margrabiny de Savigny; mieszka w swoim pałacu, ulica Saint-Honoré. Może panna de Taverney, przyszedłszy do zdrowia, uzna za stosowne odwiedzić ją.
Dokładność i ścisłość tych wszystkich szczegółów dowodziły takiej delikatności w postępowaniu, że Filip, a nawet i stary baron, był nią rozczulony.
— Panie — rzekł baron — córka moja zawdzięcza ci życie.
— Wiem o tem! i jestem z tego dumny i szczęśliwy zarazem.
Skłoniwszy się raz jeszcze, Balsamo wyszedł, za nim Comtois, który nie przyjął sakiewki, ofiarowanej mu przez Filipa.
W chwili gdy zniknął Balsamo, Andrea otworzyła oczy.
Pozostała przez chwilę w milczeniu, oczy miała obłąkane, straszne.
— Czyżby Bóg miał nam ją oddać tylko w połowie, byłażby obłąkaną? — szepnął Filip przerażony.
Zdawało się, że Andrea usłyszała te słowa, mimo to jednak nie mówiła nic, wstrząsnęła tylko przecząco głową. Wzrok jej błądził dalej w przestworzu, jakby gonił za jakiemś zjawiskiem.
Stała z ręką wyciągniętą w stronę ulicy, w której zniknął Balsamo.
— Filipie, podaj rękę siostrze i chodźmy do pokoju.