W pierwszych dniach Gilbert zadowalał się tęsknotą za widokiem Andrei. Pomału przyszedł do przekonania, że potrzeba było tylko dostać się do ogrodu, a ukrywszy się w zaroślach, czekać stosownej chwili, aby chciwy wzrok zapuścić w głąb pokoju chorej; przytknąć ucho do ściany, aby usłyszeć jej głos.
Po trzech dniach Gilbert czuł się już zdrów i silny.
Nie mogąc opuścić drzwiami swojej izdebki, powziął stanowczy zamiar spuścić się oknem do ogrodu państwa de Taverney.
Projekt podobny godzien był pijanego, lub warjata. Gilbert jednak czynnie wziął się do przygotowania wycieczki.
Zebrał wszystkie sznurki, znajdujące się na strychu i powiązał je starannie.
Gdy Rousseau przyszedł odwiedzić go około godziny drugiej, zastał go leżącego. Gilbert skarżył się, że czuje wielką senność i znużenie. Zacny filozof zalecił mu wypoczynek, pożegnał go, zamknął drzwi na kłódkę i wyszedł na miasto.
Młodzieniec pochwycił linę, skręconą ze wszystkich, jakie tylko znalazł sznurów, i obejrzał starannie rynnę, czy zdoła utrzymać ciężar jego ciała.
Poczem usiadł na oknie i pilnie patrzył w ogród.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/989
Ta strona została przepisana.