Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/121

Ta strona została przepisana.
XIII.
ALUNA.

Niepodobieństwem było ładować więcej na naszego konia; niósł bowiem tyle ile mu sił starczyło. Spostrzegliśmy z dala wóz jadący z Santa-Rozy do Sonomy. Zgodziliśmy się z woźnicą o przewiezienie naszego łosia za dwa piastry. Wieczorem miał wrócić do Santa-Rozy, a zarazem przyprowadzić naszego konia, z którego ładunek miał być złożony w Sonomie dla przeniesienia na statek. Aluna zaś odbierze go w drodze, gdzie będzie oczekiwał polując.
Szliśmy dalszą drogą z Tiiliem. O pierwszej po południu stanęliśmy w Sonomie. Nasz statek stał przy brzegu. Przy pomocy kilku ludzi przenieśliśmy zwierzynę na statek. Wiatr dął północno wschodni, a tym samym był pomyślny do przeprawy przez zatokę, rozwinęliśmy żagiel; w trzy godziny byliśmy w San-Francisco. Była czwarta po południu. Pobiegłem do głównych jatek, gdy tymczasem Tillier pilnował zwierzyny, pokrywszy ją trawą i liśćmi.