muślił tam noc spędzić, rozkiełznawszy konia, rozłożył skórę borsuka, siodło zaś umieścił pod głowę, poczem chcąc przysmażyć kilka kawałków mięsa daniela, równie jak dla spłoszenia dzikich zwierząt rozniecił ogień, wypieliwszy trawę w miejscu przeznaczonem na ognisko, ażeby nie zapalić łąki.
Zapaliwszy ogień, położył mięso na węglach, poczem sądząc że mu nie wystarczy drzewa na całą noc, spostrzegłszy wielką sosnę na przeciwnym brzegu strumyka, otworzył swój nóż meksykański chcąc urąbać kilka gałęzi, i rozpędziwszy się przeskoczył na drugą stronę strumyka. Lecz noga jego pośliznęła się o jakąś istotę żyjącą i usunęła się. Aluna padł na znak. I jednocześnie spostrzegł nad trawą wznoszący się łeb węża grzechotnika i w tejże chwili dotkliwy ból w kolanie dał mu poznać że był od niego ukąszony.
Pierwsze uczucie jakiego doznał był gniew. Aluna rzucił się na gada i swym nożem meksykańskim rozpłatał go na trzy lub cztery części. Ale był ranionym i według wszelkiego prawdopodobieństwa, ranionym śmiertelnie. Nie warto było przeto zająć się rąbaniem drzewa, bo nim by ogień wygasł, Aluna byłby umarł.
Powrócił zatem smutny, posępny odmawiając modlitwę, którą uważał za ostatnią, usiadł przy ogniu, gdyż zdawało mu się iż zimne dreszcze przechodziły po jego ciele. Aluna ukąszony przez grzechotnika leżał na brzegu strumyka, rozmyślając o ostatnich chwilach z nogą nabrzmiałą i siniejącą. W tym przypomniał sobie — i Aluna nie wątpił że to przypomnienie winien był sku-
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/125
Ta strona została przepisana.