nemi, w których koń i jeździec znikają w kilka sekund. Pośród tych okropnych otchłani są jednakże drogi utorowane przez kępy trzcin; te drogi znane są Indyanom i krajowcom, lecz jak je rozpoznać? Zapewne i oni sami z trudnością by to wytłomaczyć mogli; obcy zaś nieochybnie tam zginie.
Oprócz tego niebezpieczeństwa, zagraża jeszcze drugie. Na tych łąkach miejscami wznoszą się kępy rozległe na 15 lub 20 stóp średnicy. Jeżeli podróżny zanim się odważy postąpić przypatrzy się uważnie, cofnie się zatrwożony, gdyż ujrzy rozliczne pierścienie wijące się na tych kępach węży nieznanych na łąkach i gnieżdżących się na tych kępach liścianych.
Te gady są to: monkanin wodny, jaszczurka brunatna, czarny kongo ze łbem czerwonym, trzy rodzaje wężów, których ukąszenie jest śmiertelne i ich skutki zabójcze objawiają się daleko gwałtowniej niż jadu grzechotnika. Ale ukąszony przez te gady jeszcze może się uważać za wybranego w porównaniu z tym, który jest wystawiony na dotknięcie ogona aligatora lub zęba karawana.
Te dwa potwory żyją, jak mówiliśmy w tych jeziorach bezdennych. — Zaledwie koń utknie w bagnisku, już zginął, przez chwile szamocze się z zaiskrzonym wzrokiem, najeżoną grzywą, parskającemi nozdrzami, w tem błocie w którem pływać nie może, poczem zatrzęsie się boleśnie; bo ciągnie go cóś w otchłań z siłą nie przezwyciężoną; wtedy widać jak znika stopniowo, walcząc, przeciw skrytemu wrogowi, którego tylko czasem widać ogon zakrzywiony i najeżony łuskwinami i narościami
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/134
Ta strona została przepisana.