swej strony odpowiadały matce miauczeniem, znaczącem zniecierpliwienie i pogróżki.
Aluna miał z sobą strzelbę, ale jakeśmy nadmienili, kurek był zepsuty, broń zatem była bezużyteczną. Jednakże Aluna potrafił z niej korzystać.
Oparłszy się tyłem o kamień dla utwierdzenia go w miejscu, pomimo natarczywości jaguarzycy z nadzwyczajną szybkością broń nabił. Jakkolwiek ta czynność była prostą w zwyczajnych okolicznościach, w obecnem położeniu wszakże nie była tak łatwą do wykonania. O dwie stopy od niego, za kamieniem wstrząsanym bezprzestannie przez wyjącą jaguarzycę tak słyszał jej potężny oddech, gdy zbliżała głowę do przestworów, będących między kamieniem a ścianami pieczary. — Jednego razu nawet jaguarzyca zadrasnęła go w ramię swemi pazurami. Lecz nic nie mogło odwrócić Aluny od czynności którą przedsięwziął. Nabiwszy broń, Aluna krzesał ogień dla zapalenia hubki. — Przy każdej iskrze powstającej z krzemienia, widział wnętrze jaskini napełnione kośćmi zwierząt pożartych przez jaguarów, a wśród tych kości, dwoje szczeniąt przypatrujących się jemu i wzdrygających się na widok iskier.
W tymże czasie samica usiłowała odwalić kamień zawalający wejście. Ale Aluna nabił swą strzelbę i zapalił hubkę, mógł zatem wystąpić zaczepnie. Odwrócił się utrzymując ciężarem swego ciała kamień, poczem wysunął lufę swej strzelby przez szczelinę w którą jaguarzyca wścibiła łeb i łapę. Spostrzegłszy ten przedmiot nieznany zbliżający się do niej i zagrażający, jaguarzyca po-
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/140
Ta strona została przepisana.