Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/146

Ta strona została przepisana.
XIV.
SACRAMENTO.

To życie, mające dla krajowców tyle ponęt, ze względu ciągłego koczowania było dla nas niewymownie powabnem. Przyznać należy że doznawaliśmy wielkich znojów, udając się dwa a czasem i trzy razy w tygodniu do San-Francisco dla sprzedaży zwierzyny. Ale nie zważaliśmy na to, albo raczej znosiliśmy trudy, będąc sowicie wynagradzani, mianowicie w początkach. Zarabialiśmy 300 a czasem i 400 piastrów tygodniowo.
W pierwszym miesiącu, po odtrąceniu wszelkich wydatków, każdy z nas miał 400 piastrów czystego zysku; lecz w ciągu dwóch ostatnich, a mianowicie w ostatnim tygodniu w którym zarobiliśmy tylko 50 piastrów, przekonaliśmy się że spekulacya nasza doszła do kresu.
Łowy nasze wytępiły zwierzynę w okolicy, i zwierzęta wydaliły się, szukając schronienia w okolicach jeziora Saguny i Indyan Kinglusów.