Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Ale na to potrzeba było pozwolenia strzelców. Przez chwilę zdawało się, że się bez niego obejdzie, przez chwilę można było mniemać, że dokaże tego. Przez chwilę, trzydziestu jeźdców i trzydzieści koni, pociągnięci zostali na piędziesiąt kroków i zmuszeni byli dążyć w kierunku jaki im niedźwiedź nadawał. Lecz wszyscy jednocześnie się zwrócili i zachęcając konie głosem i ostrogami, potrafili wziąść przewagę.
Było to coś okropnego, przypatrując się silnemu oporowi tej massy, która przez chwilę unoszona, chwytała się pierwszej zapory i jedna przeciw wszystkim, pociągała wszystkich. Ślepie niedźwiedzia wydawały się dwoma krwistemi źródłami; paszcza jego, podobnie jak Chimery, zdawała się płomieniem buchać; ryki jego rozlegały się na milę w około.
Nakoniec po godzinie, już nie polowania, lecz walki, zwierz uległ; dał się zaciągnąć do ranszu don Kastra gdzie zupełnie odurzony, zabity został. Ważył 1100 funtów, to jest dwa razy tyle co wół zwyczajny. — Myśliwi podzielili się nim w równych częściach. Część mięsa sprzedano na targu w San-Francisco, licząc funt po piastrze, rzeźnicy kupowali zaś po 3 franki.
Te łowy, przypominając Alunie piękne dni młodości jego, podały mu myśl proponowania nam polowania na niedźwiedzie, w okolicy Mariposy z zamiarem powrócenia do San Francisco w połowie września. Przyjęliśmy tę propozycyę i tegoż wieczora jeszcze, wracając do miasta, postanowiliśmy przywieść ją do skutku.