Uważałem wyrażenie: jeśli pan zechce tańczyć, równie grubiaństwem, jak hotel jest zajęty w hotelu Talmy.
To też oddaliłem się, szukając innego schronienia.
Jedyne zaś, jakie mi pozostawało, było w hotelu Enghien. Kupiec win, mający sklep otwarty jeszcze, wskazał mi ten hotel. Zastukałem tam, lecz właściciel hotelu tym razem nie raczył mi nawet odpowiedzić.
— Ach! rzekł do ranie kupiec wzruszając głową, to jest zwyczajem ojca Bertranda, gdy nie ma miejsca w jego hotelu.
— Jakto? wtedy nie odpowiada?
— Na co? odrzekł kupiec, kiedy nie ma miejsca.
To mi się wydało tak logicznem, że nie wiedziałem, co na to odpowiedzić.
— Oh! w istocie! szepnąłem, nigdybym temu nie uwierzył, że nie można dostać pomieszkania w Enghien.
Poczem podniosłszy głowę, odezwałem się:
— A w Montmorency czy znajdę pomieszkanie?
— Być może.
— Czy jeszcze ojciec Leduc trzyma hotel pod białym koniem?
— Nie, lecz syn jego.
— Idźmy więc tam, rzekłem do siebie; ojciec był oberżystą dawnej daty, syn, jeżeli wstępuje w ślady swego rodzica, co jest prawdopodobnem, syn powinien wstawać o każdej godzinie w nocy, i znaleść pokój, choćby go nie było.
I pomimo deszczu, który zaczął padać coraz gęstszy, puściłem się drogą do Montmorency.
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/16
Ta strona została przepisana.