Układ wkrótce został zawarty. Nie targowałem się długo o płacę. Pragnąłem bowiem przedewszystkiem wrócić do Francyi, nie chąc tracić na drogę z mych małych zasobów. Wyjazd naznaczony w pierwszych dniach października, ale się odwlókł do 18. — Od 24 września byłem zapisany jako porucznik, i od tego dnia pełniłem służbę. — Ta służba ograniczała się na ładowaniu statku. W niedzielę, 17 października, po raz ostatni wysiadłem na ląd; kilku Francuzów oczekiwało na mnie w hotelu Richelieu, w zamiarze wyprawienia dla mnie pożegnalnej uczty. Trudno mi powiedzieć, czy ta zabawa była smutniejszą lub weselszą od tej, jaką wyprawialiśmy w Hawrze; tam pokrzepiała nas nadzieja, w San Francisco byliśmy pognębieni zawodami.
Nazajutrz, 18 października, podnieśliśmy kotwicę, i tegoż wieczora, przy wybornym wietrze wschodnim, straciliśmy ziemię z oczu.