Na dwa tygodnie przed przybyciem naszem do Valparaiso, kartofle chybiły. Ten nieurodzaj dał się dotkliwie uczuć. Zastąpiono brak potraw racyą mąki, wódki i melissu. Óśmiu towarzyszy jednego kotła składali ośm racyj i robiono plumpudding, który gotowano w workach w wodzie wrzącej. Lecz jakkolwiek człowiek jest przemyślnym, kartofle nie zastąpią chleba, plumpudding kartofli.
Valparaiso zatem było dla nas ziemią obiecaną. We wszystkich grupach słyszeć się dawało to słowo: Valparaiso! Valparaiso! Byliśmy od trzech miesięcy na morzu, nigdzieśmy nie wylądowali, przybywszy zaś do Valparaise, pozostawała nam drogi. Trzy czwarte było za nami, zapomniane, uniesione burzą przy przylądku Horn. Nakoniec we wtorek słyszeć się dały głosy z masztów: ziemia, ziemia! Każdy z nas zapewnił się naocznie o rzeczywistości i starał się ubrać jaknajprzyzwoiciej, wysiąść na ląd i obliczyć z tem co mu pozostawało.
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/39
Ta strona została przepisana.
III.
Z VALPARAISO DO SAN FRASCISCO.