Nie podobna było pozostać w tem miejscu; wilki oddalone jednej nocy mogły powrócić następnych, ozuchwalić się, pożreć nasze muły a w końcu i nas samych.
Przecież nie po to przybyliśmy do Kalifornii. Nazajutrz znów puściliśmy się z biegiem rzeki, po drodze kopaliśmy doły i płukaliśmy ziemię.
Zebraliśmy nieco złota, lecz w bardzo małej ilości. — Okazało się że miejsce któreśmy opuścili, było daleko obfitsze. Dla tego też pomimo wilków, ośmieleni jasnością dzienną naradzaliśmy się, czy nie lepiej byłoby powrócić, gdy w tem spostrzegliśmy czarnego niedźwiedzia spuszczającego się spokojnie z góry. Mieliśmy wielką ochotę strzelić do niego. Ale podanie wielce upowszechnione w Kalifornii wstrzymało nas od tego. Indyanie utrzymują bowiem, że niedźwiedź raniony przez myśliwego udaje się do swoich towarzyszy i że wszyscy razem nacierają na myśliwego.
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/89
Ta strona została przepisana.
IX.
AMERYKANIE.