Nie jest to prawdopodobnem; ale nie nabyliśmy jeszcz doświadczenia wśród samotności i odosobnienia i nie znając kraju, byliśmy cokolwiek bojaźliwymi. Postanowiliśmy zatem wrócić do Passo del Pinto i tam pracować. Zwinęliśmy nasz namiot, naładowaliśmy sprzęty na muły, i puściliśmy się w drogę.
Nazajutrz spostrzegliśmy kozę na zielonem pastwisku. Daliśmy do niej ognia i ubiliśmy ją. Była to zarazem oszczędność i spekulacya. Pokrajawszy kozę w kawałki złożyliśmy mięso na muły, w Passo del Pinto sprzedaliśmy połowę kozy za dwadzieścia pięć piastrów. Powróciwszy do dawnego miejsca, poznaliśmy że inni tam pracowali, lecz porzucili robotę dla braku narzędzi.
Wszyscy robotnicy znajdowali złoto, ale tylko tacy zyskiwali, którzy się zjednoczyli w liczne towarzystwo. — Towarzystwa zaś albo raczej obowiązki przyjęte przez członków je składających, nie zgadzają się ze skłonnościami charakteru francuzkiego, gdy przeciwnie Amerykanie stworzeni są do stowarzyszeń.
Tam to byłem świadkiem obrzydliwej grabieży. Pewien Amerykanin zachorował, posłał po lekarza także Amerykanina. Odwiedzał go trzy razy dniem i żądał uncyę złota za wizytę. Sprzedał mu dekokt chininy za którą wymagał dwie uncye. Co wyniosło drobnostkę 480 franków. Z tąd wynika że nie jeden z tych którzy zasłabną w Kalifornii, woli umierać, jak się udać do lekarzy.
W Passo del Pinto było nas 120 lub 130 pracujących. Trzydziestu trzech Francuzów z Bordeaux i z Paryża sto-
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/90
Ta strona została przepisana.