Odtąd każdy się zastanowił; nie dość bowiem że ryzykowano swój czas, potrzeba było nadto ryzykować pewną summę i to dość znaczną. Dół nasz rozszerzał się i miał się wkrótce połączyć z innemi. — Potrzeba było zatem złożyć 60 piastrów chcąc go zatrzymać, albo złożyć 60 piastrów chcąc kopać inny. Około 10-tej, gdyśmy się naradzali jak dalej postąpić, spostrzegliśmy oddział uzbrojonych Amerykanów, wyprawionych dla poboru opłaty. Wszyscy odmówili. Było to hasłem do walki.
Było nas Francuzów zaledwie 120 lub 130, lecz wszyscy Meksykanie z kopalni przyłączyli się do nas, oświadczając, że byli również właścicielami ziemi jak i Amerykanie. Było ich prawie do 4000, co wraz z innymi stanowiło by dość przeważną siłę, zwłaszcza iż wszystkich Amerykanów było tylko 2,500 lub 3000 najwięcej. Proponowali nam uorganizować siłę zbrojną, ofiarując nam Francuzom wyższe stopnie w tem wojsku. Nieszczęściem, albo raczej szczęściem, znaliśmy naszych ludzi; przy pierwszej utarczce byliby nas opuścili i wszystko spadłoby na nas. Odmówiliśmy.
Od tej chwili nie było żadnego bezpieczeństwa w placerach. — Codziennie dawało się słyszeć nie o jednem morderstwie lecz o kilku, spełnionych przez Meksykanów lub Amerykanów. Zachodziła wszakże różnica w postępowaniu. Amerykanie przybywali do dołów i bez wszelkich rozpraw zabijali kopiącego strzałem z pistoletu.
Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/94
Ta strona została przepisana.