Ta strona została przepisana.
Przed godziną nim Paweł opuścił Luzygniana, inna osoba poprzedziła go do tego, który mu miał odkryć jego urodzenie; tą inną osobą była margrabina d’Auray, którą raz widzieliśmy w naszem opowiadaniu. Była jak zawsze ubrana czarno, na głowie miała tylko zarzucony czarny welon, który ją całkiem pokrywał; zbliżała się ona powolnym krokiem do domku, zamieszkanego od dwudziestu lat przez starca, któremu świadczyła swe łaski: te dobrodziejstwa, świadczone mu były zawsze z tą zimną i ponurą twarzą, któréj nic nigdy nie rozjaśniło; nawet sama litość nie zmieniała jéj rysów.
Twarz margrabiny była jeszcze bardziej ponurą jak zwykle. Drzwi chatki były otwarte, jakby dla wpuszczenia ostatnich promieni zachodzącego słońca,