Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/107

Ta strona została przepisana.

remi chciałaś ukryć twe udręczenia! Miałaś słuszność, gdyż potrafiłaś go omamić, a twoje cierpienia wziął za cnotę.
Margrabina podniosła głowę z bojaźnią i odsłoniła fałdy zasłony, aby przypatrzyć się temu, który do niéj tak mówił; a nie mogąc nic wyczytać z spokojnéj twarzy starca, rzekła:
— Mówisz do mnie z goryczą, tak jakbyś osobiście miał mi co do wyrzucenia. Czylisz nie dopełniłam którejkolwiek z mych obietnic? Ludzie, którzy ci usługują, nie sąż ci posłuszni?
— Daruj pani! jestto smutek, nie gorycz, który przemawia przez usta starości, powinnaś wiedzieć, że to są boleści niemogące być nikomu powierzone: łzy, które nie powinny płynąć. Tak nie mam się czego uskarżać. Od czasu