Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/113

Ta strona została przepisana.

— Achard obrócił się i ujrzał Pawła, Który wchodził gdy margrabina wychodziła, nie będąc od tejże spostrzeżonym, gdyż była mocno zamyśloną; zbliżywszy się, i słysząc Acharda rozmawiającego, ze zwykłą sobie wesołością potwierdził jego rozumowanie.
— Za pozwoleniem pańskiem, rzekł starzec, widząc naszego awanturnika z jedną nogą na progu a drugą za drzwiami; kto jesteś?
— W tej chwili rzekł naiwnie, jestem dziecięciem losu, mającym cały świat za braci, za ojczyznę, i nieposiadającym nic więcéj, tylko to co sam dla siebie uczyniłem.
— A czego szukasz — rzekł Achard uśmiechając się na widok spokojnej i wesołéj twarzy młodzieńca.
— Szukam o pięćset kroków od Zamku d’Auray, domku, który bardzo jest