Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/120

Ta strona została przepisana.

Jego serce przygnębione tylu wspomnieniami, szczęścia i przeciwności, nie mogło dłużéj znieść tego ciężaru, opuścił głowę, a dwa strumienie łez trysnęło z oczu jego. W tejże chwili uczuł, że go ktoś wziął za rękę: byłto starzec. Chciał ukryć swe wzruszenie; lecz jakby wyrzucając sobie, chwilową słabość z twarzą zroszoną łzami, obrócił się do niego.
— Płaczesz moje dziecko?
— Tak płaczę, rzekł Paweł, czegóż mam się wstydzić? Tak patrz na mnie, płaczę. Chociaż widziałem wżyciu okropne rzeczy... widziałem jak burza miotając moim okrętem, raz wznosiła go w górę, drugi raz pogrążała w otchłani; widziałem ludzi padających około mnie; słyszałem krzyki rozpaczy i śmierci tych, z któremi pierwéj wieczerzałem! Aby odebrać ich ostatnie pożegnanie, mu-