Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/121

Ta strona została przepisana.

siałem iść pośród gradu kul, po ziemi, gdzie za każdym krokiem napotykałem krew! moja dusza była spokojną, oczy nie były łzami zroszone. Lecz ten pokój, który zachowałem w pamięci, w którym odebrałem pierwsze pieszczoty mego ojca, a którego już nie ujrzę! i ostatnie pocałowanie, niechcącéj może mnie już więcéj widzieć matki, — ten pokój, jest to jak jaka świętość, jak kolebka i grób, nie mogę nań patrzeć bez wzruszenia, trzeba, abym płakał.
Starzec uściskał go; Paweł położył głowę na jego ramionach i rzewnie płakał. Starzec przemówił.
— Masz słuszność, ten pokój jest zarazem kolebką i grobem! tu urodziłeś się i tu odebrałeś ostatnie pożegnanie: błogosławieństwo umierającego ojca.
— Więc umarł?