Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/147

Ta strona została przepisana.

nie mogąc ci ofiarować ręki, postanowił, więc przynajmniéj powrócić ci wolność rozrządzenia twoją ręką...
— Gdy kobieta uczyni to, co ja dla niego uczyniłam, z stałością odpowiedziała Małgorzata, powinna, wierz mi, bez żadnéj wymówki, wiecznie go kochać, co też i ja uczynię.
— Jesteś aniołem dobroci! zawołał Paweł.
— Powiedz mi? rzekła biorąc go za ręce i patrząc wzrokiem błagającym...
— Co?
— Znasz go?
— Jestem jego przyjacielem, bratem...
— Mów mi więc o nim! zawołała, poddając się cała radości i nie pomnąc, że stoi przed nieznajomym, co robi? jaką ma nadzieję ten nieszczęśliwy.
— Kocha cię i ma nadzieję widzieć.