Ta strona została przepisana.
— Że pan de Lectoure ma przybyć jutro rano?
— Wiem.
— Że jutro wieczór mają podpisać ślubny kontrakt?
— Wiem.
— Jakże więc chcesz, abym miała nadzieję... do kogo mam się udać?... kogo błagać litości? — mego brata?... on mnie nie może pojąć. Mojej matki? — Oh! panie! ty nie znasz mej matki; jest to kobieta surowa, z wolą nieodmienną: niezbłądziwszy nigdy, sądzi, że nikt zbłądzić nie może, a gdy powie: „Ja chce!” trzeba płakać, lecz być posłuszną. Mój ojciec?... Tak!... w nim mam nadzieję; wiem, że ma wyjść ze swego pokoju dla podpisania kontraktu. Mój ojciec!.. dla kogo innego, nie tak nieszczęśliwego jak ja, byłby ucieczką. Lecz on jest obłąkany... utracił rozum... a z nim czu-