Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/172

Ta strona została przepisana.

— Nie rozumiem pana, rzekła Małgorzata z zadziwieniem.
— Jednak to co powiedziałem jest rzeczą bardzo naturalną; pani ze swéj strony masz zobowiązania; ja mam ze swojéj; — to wszystko nie przeszkadza wcale do połączenia naszego, czy pani mnie rozumiesz?
— Daruj panie baronie! rzekła cofając się, byłam winną; lecz nie zasłużyłam na podobną zniewagę... rumienię się; lecz więcej za ciebie jak za siebie. Tak zrozumiałam... chcesz twarz występną pokryć maską cnoty i mnie to, mnie... córce margrabiny d’Auray, mówisz podobnie!... tak niegodne! tak podłe dajesz rady!... oh! jakże nieszczęśliwą jestem!
— Emanuelu! zawołał Lectoure, przybywaj twoja siostra ma spazmy; trzeba uważać na podobne rzeczy, pani Meulan