Ta strona została przepisana.
był smutny; mimo starania barona de Lectoure. Widoczném było, że mimo całéj usilności, jakiéj dokładał, aby nadać wesołość rozmowie, był roztargniony i niespokojny. Czasami wpadał w zadumanie, to znowu w wesołość: jak światło gasnącej lampy, raz błyśnie potem mocniej ciemnieje. O siódméj wstali od stołu i przeszli do salonu.
Trudnem jest opisanie widoku jaki przedstawiał ten stary zamek, którego obszerne pomieszkania powleczone adamaszkiem w gotyckim guście i zastawione sprzętami z czasów Ludwika XIII, zdawały się być odzwyczajone od życia hucznego; światła choć dość liczne, rzucały ponure cienie na ogromne pokoje, pod których sklepieniem jak echo rozlegał się głos rozmawiających. Małe towarzystwo, do którego przyłączyło się