Ta strona została przepisana.
kilku obywateli sąsiednich, powiększało jeszcze bardziéj tych komnat posępność. W jednéj z sal, w téj, w któréj Emanuel przyjmował kapitana Pawła, na środku stał stół przykryty; na nim leżała teka zamknięta; śród tego wszystkiego, dawał się czasami słyszeć śmiech głośny barona de Lectoure, bawiącego się kosztem biednych sąsiadów zamku, niezważając na Emanuela, do którego to po części się ściągało, niekiedy prowadził wzrokiem niepewnym po całéj sali i czoło pokrywała lekka chmura, gdyż nic widział ani ojca, ani matki, ani swéj narzeczonéj.
Emanuel był także w obawie, chciał iść do siostry, gdy przechodząc obok Lectoura, ostatni zawołał na niego.
— Przybywasz w sam czas hrabio, oto Pan de Nozay, opowiada mi rzecz bar-