Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/182

Ta strona została przepisana.

nia zapałek. Pani de la Jarry, nie może znieść zapachu siarki.
— Jakże baronie znajdujesz tego? rzekł Emanuel prowadząc go do sali, gdzie miano podpisać kontrakt.
— Nie wiem dla czego, czy że tamtego pierwéj ujrzałem, czy też co; pierwszego lepiéj wolę.
— Pan Paweł! zawołał służący.
— Co? zapytali Emanuel odwracając się.
— Cóż to? czy znowu jaki sąsiad, rzekł Lectoure.
— Nie; ten to wcale co innego. Nie wiem jak śmie przybywać tu.
— Jakto? nie jestże szlachcicem, co?... może bogacz... poeta... muzyk... malarz... cóż to za nowe stworzenie?
— Mylisz się baronie, nie jest to ani poeta, ani malarz, ani nic podobnego: