Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/192

Ta strona została przepisana.

Mimo całéj zimnéj krwi Lectoura, jéj widok nabawił go trwogą; widząc ją wchodzącą, ponurą, z dumnem czołem; powstał i z uszanowaniem skłonił się.
— Jestem wielce obowiązaną, panowie! rzekła margrabina kłaniając się, za zaszczyt jaki czynicie mi obecnością swoją na zaślubinach córki mojej Małgorzaty d’Auray z panem baronem de Lectoure; dla tego-też uważałam za potrzebę, aby margrabia, chociaż cierpiący, był obecnym i podziękował przynajmniéj osobą, jeżeli nie zdoła wyrazami. Znacie jego położenie, nie będzie przeto was dziwić panowie, jeżeli da się z czem słyszeć od rzeczy.
— Tak pani! przerwał de Lectoure; znamy nieszczęście, które dotknęło margrabiego i uwielbiamy istotę, która od dwudziestu lat podziela je.