Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/204

Ta strona została przepisana.

— Dałam moje i twoje słowo. margrabio?...
— Mówię pani, że nic nie będzie z tego małżeństwa, rzekł margrabia silnym głosem; jest-to rzecz okropna! dodał ze smutkiem, małżeństwo takie, gdy żona nie kocha swego męża... to czyni szalonym!... Mnie margrabina zbyt kochała... zbyt była wierną... dla tego zwaryowałem... lecz ja!... to co innego...
Ogień wściekłéj, piekielnéj radości błyszczał w oczach margrabiny, gdyż widziała zbyt wielkie wysilenie, po którem obłąkanie nastąpi.
— Ten kontrakt... kończył chcąc go rozedrzeć. Margrabina spiesznie wyciągnęła rękę. — Los Małgorzaty miał się roztrzygnąć. — Co czyni szalonym! — to grób otwierający się, z którego wychodzi widmo, widmo, które mi mówi: