Ta strona została przepisana.
cię ratował, gdyż odmówiono ci ostatnich posług.
— Powinniśmy byli jednak podzielić się. Margrabia lękający się śmierci, winien był zatrzymać lekarza; a ja spowiednika.
— Wsiądę na koń, a za godzinę...
— Za godzinę będzie już późno.
— Ojcze! wiem, że go zastąpić nie mogę; lecz mówić będziemy o Bogu, o Jego wielkości... dobroci...
— Dobrze!... Mówisz, że margrabia umiera?...
— Zostawiłem go konającego.
— Wiesz, że papiery będące w téj szafie, udowadniają twe urodzenie; lecz dopiero po jego śmierci do ciebie należyć będą.
— Wiem.
— Jeżeli umrę pierwéj, komuż mam powierzyć ten skarb. Starzec uniósł się