Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/214

Ta strona została przepisana.

nek uważałem za morderstwo... rozumiesz mnie... nie jestem więc świadkiem... lecz wspólnikiem....
— Ojcze! rzekł Paweł, niewiem, czy prawa ludzkie są zgodne z prawami Boga, czy to co jest uważane przez nich za honor, niebo bierze za cnotę; wimieniu więc ojca mego przebaczam ci!...
— Dziękuję! zawołał starzec ściskając rękę młodzieńca, gdyż te słowa potrzebne są duszy konającéj. Męczarnia duszy jest rzeczą okropną!...
— Słuchaj, rzekł Paweł poważnie, opuszczony, sam w świecie, bez pomocy, rady, szukałem wsparcia w Bogu, od wszystkiego co mnie otaczało; wszystko przekonywało mnie o Jego Istności. Często zatrzymywałem się u stóp jednego z tych krzyży drogowych, i błagałem ze łzami, aby Opatrzność zwróciła oko na mnie...