Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/215

Ta strona została przepisana.

Lecz Krzyż był niemy... Od téj chwili zacząłem prowadzić to życie tułacze, między niebem i morzem; zapędziłem się do Ameryki, im więcéj poznawałem nowych utworów, tem więcéj przekonywałem się o wielkości najwyższego. Nie zawiodłem się. Często w te dziewicze nieprzebyte bory, nieskalane ręką ludzką, ja prawie pierwszy ośmielałem się wchodzić, mając za przewodnika niebo, ziemię za posłanie, a duszę napełnioną moją jedyną myślą; słuchałem z uwielbieniem gwaru usypiającego świata i głosu znów budzącéj się natury. Długo nie mogłem pojąć szmeru strumienia, szumu lasów, woni kwiatów. Nakoniec, powoli opadła zasłona kryjąca mi wzrok ciężarem tłoczącym duszę.
— Boże! zawołał starzec składając ręce; Boże dzięki Tobie!...