Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/240

Ta strona została przepisana.

— Pani od trzech dni, stanowczym i mocnym głosem rzekła Małgorzata z łzami w oczach, czołgam się błagając na kolanach: od Emanuela do nędznego Lectoura, od niego do ojca, wszystko napróżno; ty jedna pozostałaś mi matko!... oni byli głuchymi na moje prośby;.. lecz ty!... ty matko! jedna uratować mnie możesz!.. ty lepiéj potrafisz mnie pojąć! Słuchaj pani, gdybym tylko dla dopełnienia twych życzeń, poświęcić miała szczęście, poświęciłabym go; miłość równieżbym poświęciła; lecz tu idzie o szczęście mego syna... Pani! ty jesteś także matką!...
— Jesteś matką!... matką... ale przez co? przez występek!...
— Jestem nią jednakowoż! — a matka występna nie ma kochać swego dziecięcia. Powiedz mi pani, — gdyż lepiéj o