Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/256

Ta strona została przepisana.

żnaby powiedzieć, że była jak mówiący posąg marmurowy.
— Tak pani życzyłem sobie mówić z tobą: długo wyglądałem tego szczęścia. Nieraz w mych marzeniach widziałem kobietę, którą w méj młodości, jak widmo, zdawało mi się widzić przesuwającą obok méj kolebki jak anioła stróża; od owych chwil nieraz weśnie przedstawiała mi się; zrywałem się, jakbym uczuł jéj pocałowanie śmiertelne, a nie widząc nikogo, wołałem téj kobiety: tak-to jéj wołam od lat dwudziestu, a dopiero teraz odpowiada mi. Czylisz to prawda, jak nieraz marzyłem, że na samą myśl ujrzenia mnie, pani drżysz?...
— A gdybym lękała się twego powrotu, czyliżbym błądziła? Pokazałeś się tylko wczoraj, a tajemnica,